Upływający czas zmienia przestrzeń życia mieszkańców sudeckich miasteczek, także Lubomierza, zmienia ludzkie przyzwyczajenia, ludzkie oczekiwania, formułuje nowe nadzieje. Wchodzące w życie kolejne pokolenia mieszkańców Lubomierza, pokolenia o często odmiennym postrzeganiu świata niż widzieli  go  ich  ojcowie  czy  dziadkowie,  pozwala  na  mozolne  budowanie  tożsamości.  Tożsamości własnej i tożsamości miejsca. Trwa proces identyfikacji mieszkańców Lubomierza z miejscem ich życia - poszukiwanie i znajdowanie zależności między wieloma elementami, które istnieją mimo zewnętrznego braku podobieństwa. Trwa poszukiwanie "ducha miejsca". Czy jest to genius loci? I tak i nie. Wszystko zależy  od  tego  jak  traktujemy  to  pojęcie  i  czy  nie  jest  to  tylko  metafora.

Czy Lubomierz jest „miejscem magicznym”? To należy pozostawić do indywidualnej oceny każdemu, kto tu przyjeżdża z zewnątrz, gdyż zachwyt nad miejscem wynika z naszej wrażliwości, czy też spełnienia oczekiwań  jakie  z  nim  wiązaliśmy.

Magia zazwyczaj towarzyszy miejscom, także miastom, o ciągłej, nieprzerywanej społecznymi katastrofami historii zmieniającymi jej bieg, tam gdzie ludzie danej kultury trwają od pokoleń. To są miejsca, gdzie  o  powiązanie  przeszłości z teraźniejszością  dba  człowiek wyrosły w żywej tradycji "mikrokosmosu", w którym przyszło mu żyć.  Dba  o  to  człowiek tożsamy z  „duchem miejsca” i jego materialnym  otoczeniem,  tożsamy  z  kulturą,  której  jest  zarówno  spadkobiercą  jak  i  współtwórcą.

W przeciwnym razie istnieje rozdźwięk, dysonans między sposobem życia, tradycjami jakimi żyją ludzie, którzy przybyli w miejsce dla siebie obce, a materialnym dobrem zastanym, które stworzyli ludzie wcześniej tu żyjący. Takim przypadkiem jest Lubomierz, miasto, w którym po roku 1945 całkowicie wymieniono ludność: wysiedlono stąd Niemców, osiedlono tu Polaków, odeszła stąd wraz z ludźmi kultura śląskich - czeskich, niemieckich – mieszkańców tej części Sudetów, przyszła zróżnicowana regionalnie kultura polska. Lubomierz przypomina dekoracje teatralne, gdzie ludzie żyją wśród zastanej scenografii  swoim życiem i  o  owe  dekoracje  się  potykają.  Podobnie  jest  w  setkach  innych miejsc - w  miasteczkach  i  wsiach  -  na  terenie  Sudetów,  nizin  Dolnego  Śląska  czy  Łużyc,  które  po wojnie  stały  się   Polską.  Coś  co  wyróżnia  Lubomierz  z  morza  tej  szarości, każe  myśleć  o  nim jako  o  „miejscu  magicznym”   jest   zaistnienie   miasta   na   plakacie   filmowym,  jest  jego  "udział" w  filmie  (komedii) o  polskich przymusowych migrantach przybywających po wojnie na przyznane Polsce  ziemie  i  tu  się  zakorzeniających. Film jest sztuką magiczną i to on sprawił, że Lubomierz stał się „magiczny”. Stał się "magiczny" w wymiarze semiotycznym za sprawą oswojenia miejsca oraz wchłonięcia go w obręb powojennej kultury polskiej. Ale! Czy  Lubomierz  jest  „miejscem  magicznym”?

W sierpniu 2014 roku, gdy byłem w Lubomierzu trwał remont muzeum. Remont zdawał się być poważny, bo burzono ściany wewnątrz domu, a gruz wyrzucano na zewnątrz przez drzwi wejściowe. Drewniane, realistyczne wyobrażone postaci Kargula i Pawlaka - bohaterów filmu i obywateli Lubomierza - które stoją przed wejściem do muzeum w XVI-wiecznym Domu Cechu Płócienników, zdawały się trwożnie  krzyczeć  śpiewnym  głosem  ze  wschodnim  akcentem,  zdawały  się  gestykulować  i  bronić przed wapiennym i ceglanym pyłem, gdy kolejne wiaro gruzu wysypywało się z wnętrza kamienicy. Stanęły mi przed oczami sceny z filmu, przypomniał mi się rozgardiasz, harmider panujący w domach, zagrodach i głowach filmowych bohaterów.  Przypomniała mi się wesołość dialogów; zrobiło się swojsko.

Lubomierz niespodziewanie dla samego siebie stał się miejscem magicznym. Magię miejsca stworzył film, w którym miasto zagrało rolę zaledwie drugoplanową. Lubomierz choć był tylko dekoracją, w której rozgrywały  się  "sceny  miejskie"  tego  obrazu, potrafił  zbudować na tym (choć nie od razu, bo dopiero w wolnej Polsce, po roku 1992) swoją niepowtarzalność i unikatowość. Filmem tym jest dzieło Sylwestra Chęcińskiego pt. "Sami swoi". Film powstał w roku 1967 i opowiada (wartko i komediowo) o pierwszych "chwilach"  życia  repatriantów  na  nowo  zasiedlanych  ziemiach  Dolnego  Śląska  tuż  po  roku  1945. W  połowie  lat  sześćdziesiątych  XX wieku Lubomierz wyglądał  prawie  tak  samo jak w roku np. 1946 i dla celów filmowych - tworzenia scenerii - wystarczyło wyrzucić na ulicę trochę śmieci, gruzu, gazet, książek, zeszytów i podartych pierzyn, czy wypatroszonych poduszek, by miasto nabrało wyglądu takiego, jak tuż po wojnie. Lubomierz tylko statystował w filmie, ale dzięki kultowemu filmowi - który znają "wszyscy" i "wszyscy go kochają" - "wszystko", co się z nim wiązało, stało się kultowe. Także Lubomierz. Film stworzył mit o tym mieście i wykreował je na "swojskie, nasze". Mitu tego nikt nie podważa - więcej - mit jest utrwalany i dzięki temu stanowi podstawę do budowy tożsamości miejsca. Osoby związane z Lubomierzem, pracujące na jego rzecz, a także mieszkańcy miasta po latach wykorzystali sławę filmu. Jego bohaterów - Pawlaka i Kargula - uczynili obywatelami swojego miasta. Ba! Stworzyli fikcyjnym postaciom muzeum (w roku 1995) i organizują - na lubomierskim rynku - coroczny (od roku 1997) festiwal filmów komediowych (w roku 2014 Ogólnopolski Festiwal Filmów Komediowych obył się po raz osiemnasty) połączony z imprezami estradowymi i z Dniami Lubomierza. Festiwal przyciąga osoby znane i lubiane w Polsce - goszczą na nim aktorzy, reżyserzy i filmowcy a ich obecność jest upamiętniana na tablicach wmurowanych w mur stojący w centrum miasteczka. W ten sposób oswajając obcą przestrzeń (obcą dla jego mieszkańców przez dziesiątki lat) budowane jest miejsce  trochę  swojskie,  trochę  magiczne. Oczywiście magia ma zasięg lokalny, choć dzięki tej mitycznej  magii  Lubomierz jest  rozpoznawalny  w  całej Polsce.

Niekiedy mamy do czynienia z TWORZENIEM miejsca magicznego (to pojęcie wprowadził również Bohdan Jałowiecki). I tu już wracamy do Lubomierza. Miejsce magiczne tworzymy wykorzystując np. jego sławę. Sprawą drugorzędną staje się wówczas problem czy sława ta jest zasłużona, czy domniemana. Ważne jest, że miejsce zaistniało w świadomości społecznej, że jest rozpoznawalne, że zostało zaakceptowane i przyciąga swą sławą ludzi z zewnątrz. Można takie miejsce pozostawić same sobie i liczyć, że sława nie przeminie, a i tak ludzie będą doń przyjeżdżać, można też podsycać stan zaciekawienia takim miejscem i budować wokół niego aurę tajemniczości czy zaciekawienia oraz budować  jego  tożsamość.

Poszukujemy - my wszyscy, którzy jesteśmy ciekawi świata - miejsc magicznych. Spójrzmy zatem, choć przez chwilę, na problem miejsc magicznych w oderwaniu od przypadku Lubomierza. Sprawa wydaje się dość oczywista, jeżeli mamy do czynienia z miejscem szczególnym, wyróżniającym się spośród innych, czy też budzącym zainteresowanie. Takie miejsce staje się unikatowe - to z niego mieszkańcy mogą być dumni. Miejsce unikatowe można "sprzedać" jako atrakcję czy produkt turystyczny podobnie jak zamek w Malborku czy pałac w Wilanowie. Pisząc "miejsce", widzę je jako "uczłowieczoną przestrzeń" (słowa prekursora  geografii  humanistycznej, profesora  Yi-Fu Tuana). To  właśnie  niepowtarzalne, malownicze i magiczne miejsca odgrywają szczególną rolę w budowaniu tożsamości lokalnej. A jakie cechy decydują o wyjątkowości miejsca, co sprawia, że stają się istotne dla danej zbiorowości? Na pewno jest to położenie i piękno krajobrazu, bez wątpienia jest nią bogata historia zapisana w unikatowych dziełach architektury, a także obecność - w ludzkiej pamięci - osób, które w danym miejscu żyły i tworzyły, wreszcie specyficzna twórczość uprawiana w danym miejscu. O wyjątkowości miejsca może zadecydować także "cudowne" wydarzenie, które ugruntowało się w zbiorowej pamięci. Większość miejsc  magicznych  ma  wartość  w  skali  lokalnej  i/lub  regionalnej,  tylko  nieliczne  są  ważne  dla całego  narodu,  pojedyncze  mają  rangę  globalną,  ogólnoświatową.  Tymi  ostatnimi  bez  wątpienia są:  Wenecja,  Siena,  Dubrownik  czy  Fez.  Miasta  te  są  ODZIEDZICZONYMI  miejscami  magicznymi w  rozumieniu  formułowanym  przez  Bohdana  Jałowieckiego, wybitnego  polskiego socjologa  miast.

Czy  w  takim  razie  można  mówić,  że  jest  dobrze?  W  sensie  materialnym  potrzeba  jeszcze  wiele sił, także środków, by odnowiona, remontowana oraz odbudowywana tkanka materialna miasta na powrót stała się bazą jego rozwoju - rozwoju na miarę rangi i znaczenia tego małego miasta. W sensie społecznym potrzeba czasu, by ludzie zrośli się z miastem, uznali je za swoje miejsce na ziemi oraz czynnie uczestniczyli w jego życiu i samorządnym współtworzeniu. A to jest proces, to są zadania rozłożone  na  pokolenia.  Lubomierz - podobnie  jak  inne  wsie,  miasteczka  i  miasta  Dolnego  Śląska w  tym  Sudetów  i  Przedgórza  Sudeckiego  -  jest  na  początku  tej  drogi.

Wieś Liebenthal (bo tak - od czasu powstania aż do roku 1945 - nazywał się Lubomierz) istniała już w wieku XII; w roku 1278 stała się własnością sióstr benedyktynek, które założyły tu klasztor. Staraniem benedyktynek Liebenthal otrzymał prawa miejskie w roku 1291; został rozplanowany według reguł miasta średniowiecznego o kształcie wydłużonym, po obu stronach biegnącej ze wschodu na zachód drogi; w mieście wytyczono rynek, wzniesiono ratusz. Ten historyczny układ miasta przetrwał w niewiele zmienionym kształcie po dzień dzisiejszy. Na początku XIV wieku Liebenthal otoczono murami obronnymi i ... na następne 530 lat miasto stało się własnością zakonu benedyktynek i źródłem dochodu klasztoru. W połowie wieku XVIII miasto wraz z całym Śląskiem znalazło wcielone do Królestwa Prus, a na początku wieku XIX, wraz z kasacją zakonu, przeszło na własność państwa - najpierw pruskiego, następnie niemieckiego. W ciągu wieków Liebenthal był niszczony przez wojny, wyludniany przez zarazy, był  zdobywany,  palony,  burzony,  odbudowywał  się,  bogacił,  upadał,  trwał,  wegetował.

 

Wreszcie w roku 1945 trafił - nie naruszony przez działania przechodzącego frontu wojny, z zachowaną, choć rozszabrowaną substancją materialną - do Polski, która w ramach "sprawiedliwości dziejowej", także budowy socjalizmu na sowiecką modłę - w ciągu kilkudziesięciu lat swej radosnej twórczości rozłożyła  miasto  na  łopatki.  Losy  Lubomierza  w  latach  sowieckiego  PRL-u  można  uznać  za wzorcowe i typowe (tak działo się powszechnie na Dolnym Śląsku) dla bolszewickiego (w wersji komunistycznej) sposobu myślenia o ludziach, gospodarce i przestrzeni, o sposobie funkcjonowania prawa, o  sposobie  postrzegania  społeczności  lokalnej, o ekonomii  miast  i wsi. W  ciągu  czterdziestu pięciu kilku lat zniszczono i bezmyślnie zdewastowano - głównie przez zaniechanie - wiele z tego, co ludzie zdołali stworzyć i wybudować tu przez lat siedemset; a programowy brak samorządności jaki obowiązywał  w  całym  PRL-u,  nie  pozwolił  budować  więzi  jego  mieszkańców  z  miastem  i  szerzej z regionem. W Lubomierzu, tak samo jak w Sudetach i na całym Dolnym Śląsku, mieszkańcy mieli przeświadczenie, że mieszkają tu "na chwilę"; utrwalał się syndrom "siedzenia na walizkach". W roku 1946 wysiedlono z Lubomierza śląskich Niemców, a ich miejsce zajęli polscy repatrianci - w dużej części bezrolni chłopi i służba folwarczna, którzy przybyli tu z wielu regionów Polski. Miasto zawisło w próżni pozbawione kręgosłupa jakim jest utożsamianie się jego mieszkańców z miejscem; pozostała materia - kamienice, ulice, kościoły, klasztor, ratusz... Lubomierz zmienił się w kulturową wieś, choć w spisie miejscowości  widniał jako miasto.  Na szczęście  dla  ciała  i  ducha  miasta  upadek komunizmu, a wraz z nim PRL-u - za którym niejeden obywatel III Rzeczypospolitej potajemnie wzdycha do dzisiaj lub bezwiednie myśli o nim w kategoriach "raju utraconego" - przerwał jego degradację. Miasto powoli podnosi się z upadku za sprawą samorządności, pieniędzy pozyskiwanych z różnych źródeł (w tym środków unijnych) i budowania nowej tożsamości - tworzenia miejsca unikatowego. Porównując materialną kondycję miasta, którą obserwowałem w roku 2007 i w roku 2014, widzę duże i pozytywne zmiany - prowadzone są remonty historycznych zabudowań miasta - kamienic, domów, ratusza, zespołu klasztornego, kościoła poklasztornego, innych. Elewacje domów nabrały kolorów, dachy domów pokrywa nowa  dachówka,  w  kamienicach  wymienia  się  okna  (i  to  kompleksowo!),  ratusz  i  nowy  hełm na jego  wieży błyszczą  świeżością;  wspaniały barokowy kościół  ss. benedyktynek  przeszedł  remont tak z zewnątrz jak i wewnątrz i ponownie stał się perłą - ozdobą miasta. Wyniosły kościół wraz ze smukłą wieżą dzwonnicy jest częścią byłego zespołu klasztornego, a jego zabudowania - usytuowane na szczycie wyżynnego pagóra - górują nad "cywilną" częścią Lubomierza i są nań zwrócone. Od czasu kasacji zakonu - kościół i zabudowania poklasztorne wraz z parkiem, zrosły się z miastem i stały się jego częścią - bez płotu, muru czy barier. Tylko budynek bramny i brama wjazdowa na teren klasztorny przypominają,  że  dawniej  był  to  obszar  zamknięty  i  chroniony  przed  obcymi.

Lubomierz jest miastem. Bardzo małym - liczy niespełna 2000 mieszkańców - ale starym, średniowiecznym. To miasto śląskie, a jego historia jest ściśle związana z historią tego regionu pod panowaniem kolejno: książąt śląskich, czeskim, austriacko-czeskim, pruskim, niemieckim wreszcie polskim. Lubomierz leży na Pogórzu Izerskim w jego części zwanej Obniżeniem Lubomierskim - czyli patrząc geograficznie - jest częścią Sudetów. Dla geologa Lubomierz jest położony na obszarze tektonicznej zaklęsłości zbudowanej ze skał magmowych i metamorficznych: z gnejsów, granitów i żył bazaltowych. Dla geomorfologa pogórze w okolicach Lubomierza ma cechy pagórkowatej wyżyny wyniesionej od 300 do 350 m n.p.m. Pogórze Izerskie od wieków jest regionem rolniczym. Krajobraz tej części Pogórza Izerskiego nie zapiera tchu w piersiach. Rzec można, że krajobraz (jego fizjonomia) jest neutralny dla obserwatora; nie ma tu dominujących wyniosłości, nie jest też płasko. Magnesem przyciągającym  podróżującego  po  Pogórzu  Izerskim  jest  Lubomierz.

M a r e k   A n g i e l

z d j ę c i a   i   s ł o w o 

Lubomierz. Jak przypadek stworzył miejsce magiczne. Zdjęcia z 08.2014 r.

"Za  demokracji  wszystko  niczyje".

Fragment  dialogu  z  filmu  pt.  Sami swoi, w  reż.  Sylwestra  Chęcińskiego

 

Lubomierz.  Jak przypadek stworzył miejsce magiczne

Polska. Lubomierz; woj. dolnośląskie

Region fizycznogeograficzny Polski:  Pogórze Izerskie w obrębie Pogórza Zachodniosudeckiego

Tekst  09.2014 r. uzupełniony 01.2022 r.

Zrobione w WebWave CMS